Jest dobrze?
Moim zdaniem nie ma tak że dobrze albo że nie dobrze...
Dobra, pośmialiśmy się, ale teraz konkrety. Jakiś czas mnie tu nie było, no jakieś 2 miesiące. Przed ten czas praktycznie nic się nie zmieniło, przyzwyczaiłem się i jakoś leci. Tylko teraz pytanie, czy do dobrze?
Moim zdaniem nie ma tak że... dobra, nie będę używał tego samego żartu dwa razy. No ale nie ma tak że dobrze albo że nie dobrze. Wszystko ma swoje plusy dodatnie i plusy ujemne, nawet moja obecna sytuacja. Chciałem stabilizacji to mam, ale czy takiej szukałem?
W pewnym sensie tak. Nie zastanawiam się co będzie za tydzień, czy uda się coś zrobić za dwa tygodnie i czy moje plany wypalą, bo ich po prostu nie ma. Żadnych planów, żadnych oczekiwań. Chujowo, ale stabilnie. Trochę to smutne, że nawet kontakt z najbliższą mi przyjaciółką ostatnio podupadł, ale cóż zrobić. Chciałbym wrócić do czasów codziennego pisania i częstego dzwonienia. Nie wiem czy jest to możliwe. Idzie do przodu i mnie to ogramnie cieszy, tylko ja stoję w miejscu.
Chciałem, naprawdę chciałem coś ze sobą zrobić, ruszyć do przodu, poznać kogoś. Tylko że jest kurwa taki dramat, że się tego nie spodziewałem. Od 3 miesięcy żadnego połączenia na portalach randkowych, żadnego kurwa. Ostatnio przesuwam wszystko w prawo żeby sprawdzić czy mi się aplikacja nie zepsuła i nic, zero. Nie wierzę że zakładka "osoby, które Cię lubią" na FB działa. Od prawie roku tego użwam i nikogo tam jeszcze nie widziałem. To nie jest normalnie. Nie wierzę, że jest ze mną aż tak źle, więc nie mam pojęcia co się dzieje.
Ale przez to odnalazłem siebie, to co lubię robić sprawia mi przyjemność, zawaliłem się seriami wyścigowymi i jakoś leci. Potrafię żyć sam ze sobą, mam ten spokój, ale czy to m długoterminowy sens? Nie. Chciałbym jednak się pomęczyć z humorkami, z bezsensownymi pytaniami i ciągłym odpowiadaniem na te same pytania. Chciałbym się czasem pokłócić o głupotę i móc się pogodzić. Brakuje mi tego i wreszcie mogę to przyznać. Wiem że bez tego jest mi teraz lepiej, ale co będzie za kilkanaście lat? Z kim będę dzielił się czymkolwiek? Nie chcę skończyć samotny, siedzący w swojej piwnicy, bez miłości, bez uczuć, bez sensu. To mnie najbardziej przeraża. Ale nie chcę też skończyć w toksycznym związku tylko po to, żeby w jakimkolwiek być. Chociaż tak się obawiam toksycznego związku, a przecież żaden mi nie grozi. Żadna nie chce ze mną być, żadna nawet na mnie nie spojrzy. Nie mam żadnych zewnętrznych i od razu widocznych pozytywnych cech. Po poznaniu mnie jest lepiej, niewiele, ale lepiej. Mogę dać z siebie wszystko, całą miłość i wszystkie uczucia jakie w sobie mam, ale nikt nie chce ich przyjąć...