Pinder
No kurwa pojebało mnie, no chłop idiota, cztery wpisy w jeden dzień. Data może być inna bo zaraz północ, ale 1) nie ogarniam czasu dodawania postów i 2) pomimo tego jebać bo i tak piszę wszystko za jednym zamachem. Trzeba się wygadać no.
No to co to za magiczne miejsce gdzie ludzie się mogą poznać a potem żyją długo i szczęśliwie? W filmach kurwa. A teraz opowiem o internetowych sposobach.
Tam to jest dopiero szambo. Weź traf coś sensownego, przecież to graniczy z cudem. Mam nadzieję, że moja przyjaciółka trafiła właśnie na taki cud i jest teraz szczęśliwa. I to dokładnie w tym momencie. Mam nadzeję że to czytasz bo link wyślę na pewno i liczę że przeczytasz moje wysrywy. Z tego miejsca trzymam kciuki i życzę szczęścia. Jak się tak dłużej zastanawiam, to jest to jedyna para poznana przez internet jaką znam. Generalnie to przez fakt, że mało wiem o ludziach także na spokojnie. Wcześniej sam w czymś takim byłem, ale do chuja wafla w co ja się wjebałem to xd.
Czy da się kogoś sensownego trafić w internecie? Tak, da się. To że mi się nie udało to o niczym nie świadczy. Pinder srinder, badu czy inne facebookowe randki to śmietnik, ale zawsze coś sensownego tam jest. Wiem to, bo sam na śmietniku znalazłem zajebistą półkę na książki xd. Wiem że przykład żałosny, ale ja też jestem żałosny także wszytko pasuje.
Dobra, ale dlaczego uważam, że internetowe randki to szambo. Już śpieszę z wyjaśnieniem. Nie znam za dużo stron czy aplikacji stworzonych w tym celu, ale domyślam się że większość z nich ma taką samą zasadę działania co tinder. Własny profil, zdjęcia, opis i przesuwanie w prawo lub w lewo. Nosz kurwa mać, czego się można dowiedzieć o człowieku widząc tylko jego zdjęcie? Przecież zdjęcia są z masą filtrów, oświetlenia, odpowiednich ujęć i tego typu zabaw. Przecież to jest pojebane. Owszem, są jeszcze opisy, ale kto po zobaczeniu zdjęcia i przyjęcia postawy na "nie" po przeczytaniu opisu zmieni podjeście na "tak"? Mało tego jest, w większości działa to odwrotnie. A sama zasada działania też jest pojabana. Po zdjęciach, i ewentualnie po opisie, decydujesz się na "tak" lub "nie". Po chwili możesz odrzucić idealną dla ciebie osobę. Sam się zastawiam, ile świetnych partnerek odrzuciłem właśnie przez nieodpowiednie ujęcie na zdjęciu przez co przesunąłem na "nie". Przecież to jest pojebane.
A jakie takie przesuwanie może być dołujące. Dwa tygodnie przesuwania, tysiące profili, setki przesunięć na "tak" i co z tego? Dwa "matche". A potem wysilasz się żeby nie pisać "Hej, co tam?" starasz się być kreatywny i co? Chujów sto, nawet nie odczytają wiadomości. A dlaczego? Bo facetów mają na pęczki. To jest jebany bazar i "kto da więcej", pierdolona licytacja i kurwa wyścig o chuj wie co. Pojebane, no pojebane. Czy mówię tak dlatego, że u mnie jest bieda? No kurwa oczywiście że tak. Dupa boli tak bardzo, że aż szok.
A to wszystko tylko jeszcze bardziej dobija i zniechęca do czegokolwiek. Do dalszego grzebania w tym szambie, do poznwania kogoś inaczej, do zagadania w autobusie. Odbiera resztki pewności siebie, które i tak są schowane pod warstwą tłuszczu. Uczucia to szambo i zawsze znajdzie się pretekst do potwierdzenia tej tezy. Nawet zakochani się męczą bo myślą że mają źle. Chuja. Nie mogąc się wygadać z uczuć nikomu w każdej chwili, to jest dopiero chujowe. I wszyscy pamiętajcie, faceci też mają uczucia, też chcą o nich rozmawiać nie chcąc być ocenianym, tylko w ten sposób proszą o pomoc. W związku, przyjaźni czy w zwykłej relacji. Chęć mówienia o uczuciach to nie oznaka słabości tylko siły i zaufania do osoby z którą się rozmawia.
Dobra, bo za poważnie się zrobiło na koniec. Uczucia są zjebane. A zakończę ten wywód internetowym klasykiem dla osób w moim wieku: "idę w chuj, a wy pamętajcie, że najlepszy dla dzieci jest spirytus".