Gdzie kogoś spotkać?
Dobra kurwa, mam dzisiaj wenę. Wracam z przytupem i chcę wylać swoje żale na kolejny temat. Jak się można z kimś nowym poznać? Już wam kurwa opowiadam. Z bonusami, bo postaram się podać własny przykład na każdą opcję. To będzie tylko część historii moich odrzuceń. Także jedziem ze śledziem.
Jak można się poznawać? Na różne sposoby. Zacznijmy może chronologicznie. Szkoła to pierwsze miejsce. Podzielmy to jak ja miałem czyli zgodnie ze zdobywanym wykształceniem: podstawowe, średnie i wyższe. Podstawowe to wiadomo podstawówka i gimnazjum (tak, po ukończeniu gimnazjum nadal miało się wykształcenie podstawowe a nie "gimnazjalne"). Wtedy człowiek orientuje się, że druga płeć (tak, są dwie płcie) to nie tylko wkurwiające dziwolągi. Wtedy mają miejsce pierwsze miłoście (nie wiem czy jest takie słowo) i zauroczenia. Wtedy też chłopaki orientują się, że siusiak nie służy tylko do sikania. Może tworzą się wtedy jakieś pierwsze związki, może wytrzymują dłużej niż 3 miesiące, nie wiem, jestem przegrywem to nie wiem. Jako pierwszy bonus dam tutaj swój przykład, tak, miałem w tym czasie na oku dwie dziewczyny (jedna bardziej podstawówka a druga gimnazjum) ale oczywiście chuj z tego, nic nie zrobiłem w żadnym kierunku.
Kolejny krok to szkoła średnia. No tutaj już można zaszaleć. Zazwyczaj jest to większa szkoła (u mnie tak było), równoległe klasy, różne profile, no można pozarywać. No i tutaj też była jedna taka, ale dość szybko sprowadziła mnie na ziemię. Ale ja takie podejście sznuje - od razu mówi że to nie ma sensu. Na tym etapie już potrafią się zawiązać związki (pięknie powiedziane xd) na lata, sam jestem ojcem chrzestnym związku kumpla z tego etapu, a za miesiąc się żeni także zajebista sprawa. Ewentualnie są dalsze kroki.
Czyli studia. O matko, tutaj to dopiero można zaszaleć. Wiadomo, jak to mówi stare porzekadło: "nie bierz dupy z własnej grupy". Ale grup, kierunków i roczników jest w chuj. Możliwości zagadania jest ogrom. No chyba że jest się taką spierdoliną jak ja. Z tego okresu nie mam żadnego przykładu "zarywania".
Potem można poznać kogoś w pracy, ale w tym wieku jest to wyjątowo trudne. Po pierwsze rozrzut wiekowy jest potężny, po drugie już mało która jest wolna, a po trzecie można nie chcieć ryzykować zarywania żeby nie zepsuć atmosfery w pracy. No dobra, to trzecie napisałem na siłę, skrzywienie po lekcjach polskiego w liceum gdzie przykładów nie mogło być jeden lub dwa, trzy to minumum. Ale jebać.
To był podział ze względu na codzienne miejsce przebywania. Są oczywiście inne miejsca gdzie można kogoś poznać. Może to być koleżanka z pracy ciotki, która jest w twoim wieku, jest nowa w mieście i nikogo nie zna. Może się zgodzić na spotkanie, na odprowadzenie a nawet na buziaka w policzek. A potem może powiedzieć że nie szuka w tym momencie nikogo na stałe. Tak, to mój przykład który nie ma nawet tygodnia. Jak ja to rozumiem? "Szukam kogoś na stałe, ale nie ciebie". No przecież to jest oczywiste, aż tak głupi nie jestem. Albo jestem bo chcę w to brnąć dalej, ale po prostu samotność mnie dobija no.
Jest jeszcze jedno miejsce gdzie można się poznawać, ale to materiał na kolejny wpis.